Człowiek z sąsiedztwa XII - Wywiad z Urszulą Joanną Wintrowicz
Człowiek z sąsiedztwa XII - Wywiad z Urszulą Joanną Wintrowicz
1. Czym
jest dla ciebie poezja?
Poezja to poranki, które mnie budzą. Czasem
jeszcze nie chcę jej słyszeć. Oczom przeszkadza głos. I znowu smużka pod
powiekami, plącze się układa koraliki z myśli.
Jak już jedną nogą jestem na podłodze, to
dzień zaprasza mnie na nowe wyzwania. Poezja dla mnie to łyk kawy, bo po niej
umysł się otwiera. To filiżanka w ręce, bo tylko moje usta jej dotykają, broniąc
dostępu przed intruzami. Moja filiżanka – tam są moje myśli i tylko moje.
Jestem w transie jak mnie dopadnie pisanie.
Czerpię z niej siłę. Ona mnie ogarnia. Chcę
zatrzymać myśli w głowie, ale się nie da. To silniejsze jest ode mnie. Jest w
uścisku zakleszczona. Próbuję otworzyć, ale to nie jest proste. Ona to ja, ja
to ona. W dotyku natury, w tęsknocie za domem. Jak patrzę na wulkan Wezuwiusz,
nie widzę unicestwienia przez żywioł, tylko tajemniczą górę Ślężę i jej
antyczną historię. Poezja to spełnienie marzeń, przeniesienie myśli w inny
wymiar. Sięga bardzo głęboko w umysł. Jak kopacz chce wydobyć z ziemi wszystkie
skarby.
W deszczu.
Sonet
Sonet
Krople deszczu spadały ,gdzieś na ziemię macoszą,
Już zmoczyły drzewa, łzą szlocha bananowiec,
W takt białego walca, prosi burzę figowiec,
Krople podskakują, młode kwiecie roszą,
Tam róże uwiły z mgieł, wianuszki laurowe,
Wirowały cudnie, pośród baniek przejrzystych,
W niuansach palety, gamy cieni świetlistych,
Złośliwie z rzucały, z zimnym gradem na głowę,
Czy oczy moje obcym urokiem zachwycone?,
Więc w tym widoku tkwię, a dym wychodzi z fajki,
W piersi bije serce, żałością zniewolone,
Deszczowe magnolie, nie oczarują Majki.
Płyną sobie myśli, w Rusałce rozdrażnione,
W swych mokrych źrenicach, wraca do dawnej bajki.
Już zmoczyły drzewa, łzą szlocha bananowiec,
W takt białego walca, prosi burzę figowiec,
Krople podskakują, młode kwiecie roszą,
Tam róże uwiły z mgieł, wianuszki laurowe,
Wirowały cudnie, pośród baniek przejrzystych,
W niuansach palety, gamy cieni świetlistych,
Złośliwie z rzucały, z zimnym gradem na głowę,
Czy oczy moje obcym urokiem zachwycone?,
Więc w tym widoku tkwię, a dym wychodzi z fajki,
W piersi bije serce, żałością zniewolone,
Deszczowe magnolie, nie oczarują Majki.
Płyną sobie myśli, w Rusałce rozdrażnione,
W swych mokrych źrenicach, wraca do dawnej bajki.
2. Kim
jest poeta?
Poeta to posłannik łez, jakie spadły z boskim
deszczem. A ja jestem tylko mikronem tej kropli. Bo moja poezja to romantyzm i
reumatyzm. Dwa w jednym.
Poeto nie
pytaj mnie kim jest poeta?,
Bo sam nim jesteś chyba, że masz wątpliwości.
To bękarci syn Apollina, skazany na wieczne, użeranie ze swoją duszą.
To głos który woła z pod kamieni,
Usłysz mnie, tyle mam ci do przekazania.
To ręka jaka pomaga, dosięgnąć, tego co jest nieosiągalne.
To smutny bard, co przelewa myśli na papier.
Poeta rodzi się pod gwiazdą, która świeci nikłym blaskiem.
Na firnamencie marzeń i fantazji.
Poetą może zostać każdy,
kto kocha piękno ,czasem się buntuje, ogłasza w strofach protest, cierpienie strach.
Lub satyryk prześmiewca, taki co, śmieje się z samego siebie.
Bo sam nim jesteś chyba, że masz wątpliwości.
To bękarci syn Apollina, skazany na wieczne, użeranie ze swoją duszą.
To głos który woła z pod kamieni,
Usłysz mnie, tyle mam ci do przekazania.
To ręka jaka pomaga, dosięgnąć, tego co jest nieosiągalne.
To smutny bard, co przelewa myśli na papier.
Poeta rodzi się pod gwiazdą, która świeci nikłym blaskiem.
Na firnamencie marzeń i fantazji.
Poetą może zostać każdy,
kto kocha piękno ,czasem się buntuje, ogłasza w strofach protest, cierpienie strach.
Lub satyryk prześmiewca, taki co, śmieje się z samego siebie.
3. Jak
stać się poetą?
Tego pytania nie rozumiem. Albo się nim
jest, albo zajmuje się miejsce w kolejce do korowodu Muz. Od dzieciństwa
zauważamy talent, słyszymy jak malec się wysławia, jak poukładany ma zasób
słów. Jeżeli na wiadro mówi, że to głęboka studnia, a nie wiadro, to oznacza, że
narodziło się dziecię Melpomeny.
Gdy odnajduje sens w kawałku zasmolonego
drewna, szykuje pogrzeb, przeszłości i otwiera ramiona na nowe wezwania. Możemy
stać się poetami, jak odkryjemy to nowe wcielenie.
Czy poetą można się stać? Tego nie wiem, ja
mam to od dzieciństwa, Tak jak mój syn-poeta, nazywałam zielony kolor trawiastym,
a niebieski: chmurzastym. Mały po mnie ma miłość do poezji.
Nocny sonet
Przecudną tuniką nieboskłon przyodziany,
Blaskiem gwiazd świetlistych, spadających na wodę,
Podziwia kobiety , ponętne ciało młode,
Diamentową igłą, pamiętnik wyszywany.
Z fal wychodzi Majka, złoty warkocz wzburzony,
Ten obraz kochanki, czarodziejki, w przeźroczach,
Księżyc się odbija, w rozkochanych jej oczach,
Już nie jeden młodzian, z tej magii zniewolony.
Zazdrosna o młodość, gwiazdy która się rodzi,
Oplata swe sploty, źdźbłami podmokłej trzciny,
Szykuje z miesiączkiem, podwodne zrękowiny,
Swym uroczym głosem, zdradliwy księżyc zwodzi,
Z rozpaczy się rzuca, w pamiętnika głębiny,
Luby z młodą żoną, drogą mleczną odchodzi.
Blaskiem gwiazd świetlistych, spadających na wodę,
Podziwia kobiety , ponętne ciało młode,
Diamentową igłą, pamiętnik wyszywany.
Z fal wychodzi Majka, złoty warkocz wzburzony,
Ten obraz kochanki, czarodziejki, w przeźroczach,
Księżyc się odbija, w rozkochanych jej oczach,
Już nie jeden młodzian, z tej magii zniewolony.
Zazdrosna o młodość, gwiazdy która się rodzi,
Oplata swe sploty, źdźbłami podmokłej trzciny,
Szykuje z miesiączkiem, podwodne zrękowiny,
Swym uroczym głosem, zdradliwy księżyc zwodzi,
Z rozpaczy się rzuca, w pamiętnika głębiny,
Luby z młodą żoną, drogą mleczną odchodzi.
4. Jak
powstają twoje wiersze?
Moje wiersze powstają z potrzeby słowa,
jakie mam do przekazania. Określenie bólu, które spotykam na co dzień. W
uśmiechu ludzi szczęśliwych, z zapracowanych rąk, a na nich linie papilarne
mają wypisaną przeszłość. Z krzyku cierpienia głodu, nadziei na lepsze jutro,
jako posłanniczka, dla innych, tych co chcą, mnie poznać, przez moje wiersze. Z
zanikami pamięci, jak upiory Bachantki, duszą a bezdechu brakuje powietrza.
Zawoła cię
starość, ręką obejmie,
To co piękne i młode, głęboko utkwi we mnie,
Pani starucha tak jak wszyscy święci,
Ochroni mnie, od zrozumienia ostatnich porywów pamięci.
To co piękne i młode, głęboko utkwi we mnie,
Pani starucha tak jak wszyscy święci,
Ochroni mnie, od zrozumienia ostatnich porywów pamięci.
5. Dlaczego
poezja? Czemu piszesz wiersze? jak to się zaczęło?
Od małej dziewczynki świat widziałam
inaczej. Biegałam po sadzie z czereśniami, zachwycałam się nie tylko smakiem
owoców, ale ich urokiem. Moja babcia miała anielski głos i tym głosem śpiewała
mi rzewne pieśni. Z nich czerpałam miłość do poezji. A potem sama układałam
piosenki.
W wieku ośmiu lat zaczęłam pisać krótkie
opowiadania. Kiedy urodził się mój braciszek, wymyślałam bajki, żeby uspokoić
malucha. Wszystkie były rymowane, i długie. Mogłam tak opowiadać do samego
świtu. Do tej pory mi to zostało. To tak, jak zajadasz czekoladki: dopóty jesz,
dopóki pudełko nie stanie się puste.
Piszę wiersze, bo mnie wypełniają, jako
człowieka i kobietę. Bez poezji byłabym pusta, denna bez światła. Gdy napisałam
sztukę o epoce kamienia łupanego, zrozumiałam, że jest to moje przeznaczenie i
z tą rzeką jak fala płynę.
6. Gdzie
szukasz inspiracji? Co napełnia cię natchnieniem? Co cię motywuje?
Inspiracja czasem jest, czasem jej brakuje. To
nie tak, że zawsze ona jest. Organizm mówi stop, basta trzeba się zatrzymać.
Nie chcę powtarzać cytatów innych, bo było by to plagiatem.
Ale inspiracja to życie prostych ludzi. Sytuacja
jaką mamy teraz na świecie. Z wiedzy jaką wyssałam z mlekiem matki i oświaty. Impresionizmu,
jaki mnie wypełnia. Wszystko i wszyscy. W spadającym pomarańczu, w oczach
głodnych dzieci. W słońcu w pejzażu górskim, historii, jak głos mnie jakiś
woła. Nawet w koszyku grzybów.
Woła mnie
lasu zapach
Połacie grzybnych kolonii,
Jak potykając się o konary,
Koszyk maślaków trzymałam w dłoni,
Pocięta ściółką leśną, i igliwiem sosny,
A nad moją głową, dąb królował rosły.
Połacie grzybnych kolonii,
Jak potykając się o konary,
Koszyk maślaków trzymałam w dłoni,
Pocięta ściółką leśną, i igliwiem sosny,
A nad moją głową, dąb królował rosły.
Inspirują mnie obrazy, nawet moje, dużo
wierszy napisałam do obrazów. Marzenia, wspomnienia nie zawsze przyjemne. Czasem
okruch piasku. Jedno słowo. Ostatnio jedno zdanie mojego partnera, które mnie
powaliło, coś wspaniałego – wiersz już się pisze. Piąta trzydzieści?.
Moja dusza
niespokojna, stale szalona .
Wolna bez ograniczeń to moja inspiracja.
Woła tę duszę nie spokojną
Hulającą jak wiatr w drzewach,
Nie wołaj ja to rozumiem,
Wołać już nie potrzeba.
Wolna bez ograniczeń to moja inspiracja.
Woła tę duszę nie spokojną
Hulającą jak wiatr w drzewach,
Nie wołaj ja to rozumiem,
Wołać już nie potrzeba.
7. Czym
jest talent? Czym jest natchnienie? Skąd się biorą?
Talent, jak już ktoś mądry napisał, to iskra
Boża, jaką nas obdarował Stwórca. Talent to też czynnik genetyczny, przekazany
przez protoplastów naszego rodu. Jeśli nasi rodzice go mają i dziadki, to my na
pewno. W mojej rodzinie od pokoleń rodzili się pisarze, poeci, muzycy. I
obdarzeni byli silnym pięknym głosem. Nie brakło malarzy, jednym z nich jestem
ja.
To na kogo miałam wyrosnąć, jak nie na
niepokorną poetkę. Ale z obserwacji kolegów z klubu, jest dużo artystów,
malarzy Artyzm ten z poezją często idzie w parze. Sama maluję obrazy, piszę,
śpiewam, układam muzykę. Jeżeli można to nazwać talentem, to go mam.
Natchnienie to chwila, która cię dopada
gdziekolwiek jesteś. Czasem cię budzi w nocy pod pretekstem użycia łazienki. Zdarzało
się, że korzystałam z papieru toaletowego w innym, niż tradycyjny, celu. Ponieważ
pod ręką nic innego nie było. Raz wymazałam całą szminkę, bo nie było długopisu.
Natchnienie to taka siła, z objęć której
nie można się wyplątać. Pod jej wpływem piszę kilometry słów, metafor, aforyzmów,
a potem czytam, co napisałam. To jest cudowne wrażenie. Mieć natchnienie to być
w ramionach nieziemskich aromatów.
Kiedy mnie zawodzi, to proste – wołam:
natchnienie przyjdź – i ono przychodzi. Wystarczy poprosić. Wena nie lubi
środków zastępczych, wspomagających, takich jak encyklopedie, słowniki
literackie. Wena czasem staje się analfabetką, nie dba o interpunkcję czy
ortografię. Gustuje w wolnym locie.
8. Kiedy
sięgasz po pióro? W jakich sytuacjach?
Kiedy mam potrzebę przelać coś na papier. Na
przykład: usłyszę jakieś słowo – wykorzystuję je w wierszach. Jak mam motto – jest
nowy wiersz. Kiedy nie ma, będzie nijaki.
Sens ukryty jest w słowie. Pod wpływem
buntu przychodzi, wyzwala się pod ciężarem mojej krytyki. A to rzeczywiście
wieczne złote pióro, dostałam je w prezencie. Mogę napełniać je tak długo, jak długo
spotykają mnie niespodzianki życia. Bo nie ma nudy, są tylko znudzeni
obserwatorzy szczęścia.
Lokomotywa.
Wiersz kolaż
Wiersz kolaż
Z pokorą przyjmę co Bóg mi przeznaczył,
W pokorę się ślicznie ubiorę,
Wyrocznia powolnie mi tłumaczy,
Przegonię bestialską, sforę.
Okiełznam pysznego basiora,
To pójdzie za mną ,stado,
W ślepiach ogień bucha,
Bałagan nazwę, ogładą.
Ogłado czy jesteś?, czy cień kłamliwy,
Ten trup jest martwy?
W oddechu żywy.
Złapał trzyma strzemieniem bez obcasu,
Sznurowadło zaplątało ,się w zegar czasu,
Pory białej bo tylko w bieli, szarość dnia się spóźniła,
Może jej nie wypuszczą, zostawią na skwerze,
Gdzie dogasa ręka pikuta,
W ostatnim tchnieniu, pomocy szuka.
Wyłaniają się anioły w uścisku kochania,
Rozwalają sobie łby, w ludzkim kłębowisku,
Listek z drzewa spadł, ktoś czeka na rozstania,
Śmierć trzyma ,pokorę w uścisku.
Dziewka zakłada kieckę, podszytą wiatrem,
Chodzić w takiej jest nie łatwo,
Noga o nogę się zahaczyła,
Szpilką w peron, silnie się wbiła.
I słyszę z daleka pociąg nadjechał,
Ludziska się pchają, a peron, pusty,
Na kominie dopala ,się wiech,
Już nadeszły z oddali zapusty.
Ktoś komuś gazetę podarował,
Zjadając bułkę z masłem,
Lokomotywa woła pasażerów,
Ja wsiadam wagon się zatrzasnął.
Nagle ryk nagle krzyk, rusza lokomotywa,
A w niej utkwiła linia krzywa,
Ty ciągniesz chcesz nić zwinąć,
Uparty motek się plącze,
Odjeżdża w ?..........ja z gwizdem kończę.
W pokorę się ślicznie ubiorę,
Wyrocznia powolnie mi tłumaczy,
Przegonię bestialską, sforę.
Okiełznam pysznego basiora,
To pójdzie za mną ,stado,
W ślepiach ogień bucha,
Bałagan nazwę, ogładą.
Ogłado czy jesteś?, czy cień kłamliwy,
Ten trup jest martwy?
W oddechu żywy.
Złapał trzyma strzemieniem bez obcasu,
Sznurowadło zaplątało ,się w zegar czasu,
Pory białej bo tylko w bieli, szarość dnia się spóźniła,
Może jej nie wypuszczą, zostawią na skwerze,
Gdzie dogasa ręka pikuta,
W ostatnim tchnieniu, pomocy szuka.
Wyłaniają się anioły w uścisku kochania,
Rozwalają sobie łby, w ludzkim kłębowisku,
Listek z drzewa spadł, ktoś czeka na rozstania,
Śmierć trzyma ,pokorę w uścisku.
Dziewka zakłada kieckę, podszytą wiatrem,
Chodzić w takiej jest nie łatwo,
Noga o nogę się zahaczyła,
Szpilką w peron, silnie się wbiła.
I słyszę z daleka pociąg nadjechał,
Ludziska się pchają, a peron, pusty,
Na kominie dopala ,się wiech,
Już nadeszły z oddali zapusty.
Ktoś komuś gazetę podarował,
Zjadając bułkę z masłem,
Lokomotywa woła pasażerów,
Ja wsiadam wagon się zatrzasnął.
Nagle ryk nagle krzyk, rusza lokomotywa,
A w niej utkwiła linia krzywa,
Ty ciągniesz chcesz nić zwinąć,
Uparty motek się plącze,
Odjeżdża w ?..........ja z gwizdem kończę.
9. Co
ci przeszkadza w pisaniu?
Nie będę tuzinkowa, jeżeli powiem, że
lenistwo związane z bólami kości, z jakimi się borykam. Brak czasu, żeby się
skupić, trochę słaby wzrok.
Kiedy napływają myśli, trzeba twardo
chodzić po ziemi. Bo inaczej nie masz materialnego zabezpieczenia. Bywają dni, że
nie mogę się skupić, i to też przeszkadza.
Tak bym chciała wyjechać gdzieś do głuszy,
na parę dni. Mogłabym wtedy zatopić się w ciszy. Usłyszeć słowa, na które od
dawna czekam.
10.
Jak sobie radzisz ze zniechęceniem?
Wydaję sobie rozkazy, dosłownie. Ulka wstań
i żyj. Autosugestia to moja przyjaciółka. Wygania mnie do znanego widoku. I
wszystko się przypomina. Widzę zjawiskowe czarcie uroczysko, las który woła
mnie przez dzieje epok. Ta cudna magiczna rzeka, bo jej tyle obiecałam. W górze
Ślęży i w nich moje leniwe natchnienie się budzi. Myślę, że jest to iskra,
nawet jak jest słaba, to zawsze się rozpala.
Oprócz mojej widokówki życia, silna wola,
cierpliwość i pokora. Paradoks: niepokorna a pokora, ale to tak już jest. Tego
się przez lata nauczyłam. Jak uparta wena chce pojechać na wakacje, pomagam jej
pakować walizkę. I cierpliwie odliczam dni do jej powrotu.
11.
Jak rozwijasz swój warsztat poetycki?
Na pewno dużo się uczę. Technik pisania,
stylów klasycznych. Nigdy wcześniej nie próbowałam tworzyć sonetów sofickich. Mickiewiczowskich
strof, tylko w szkole.
Dzięki warsztatom w Klubie Poetów
Niepokornych dużo się nauczyłam. I dalej pogłębiam wiedzę, bardzo to szanuję. Cieszę
się, że mam bezpłatną naukę. Przy okazji mojego wywiadu, chcę podziękować pani
Barbarze Wesołowskiej i administracji oraz moderatorom.
W Klubie odnalazłam kolegów, na których
życzliwości mogę polegać. Bo choć wena jest, to nie zawsze kompetentna. Staram
się brać aktywny udział w warsztatach. Nie zawsze mam czas – zawsze wysyłam
wiersz w ostatniej chwili. Często sama zadaję sobie warsztaty. Jeden z nich
nawet ma wysokie noty.
Jestem uparciuchem i lubię wyzwania, czasem
ryzyko. Dlatego poznaję arkany poezji. Dziękuję za możliwość realizowania moich
marzeń. Bo z czasem stajesz się profesionalistą. Dużo płócien zmarnowałam, zanim
namalowałam wartościowy obraz.
12.
Twoje książki poetyckie – jak powstały? O czym
są? Dlaczego takie, a nie inne wiersze?
Książek nie mam, jestem jednym z wielu
poetów w antologii „Kolor Samotności”. Był taki temat, napisałam trzy długie wiersze.
Obecnie pracuję nad powieścią. Na pewno będą tam przeplatały się z poezją. Mogę
nadmienić kilka słów.
Jest to powieść dramatyczna, sięgająca
dwóch światów. Pogranicza polsko-ukraińskiego. Nie jest to Popielec, ani broń boże
Wołyń. Zakazana miłość w tej epoce i obecnej. Wydawnictwo, o którym na razie
nie wspomnę, niecierpliwi się, a ja dalej nie mam zakończenia.
Inna powieść sprzed lat leży i karmi się
kurzem. Publikuję wiersze w Klubie Poetów Niepokornych. Napisałam trzy ballady
w języku staropolskim, wczesne średniowiecze. I to uważam za moje pisarskie
osiągnięcie. Słowa można znaleźć, ale przenieś w czasach – czasem wydawało się
to nie możliwe.
Przysłuchując się rdzennej mowie
ukraińskiej stwierdziłam, że jest bardzo podobna do naszego byłego języka. I
poszły konie po betonie. Jedna strofa i tak do końca. Udało się, nagrałam na
wideo. Wcieliłam się w tyle postaci. Nagrania są w klubie Kalina i Ślęża.
Tematy moich wierszy są różne: od
romantycznych ballad i sonetów, przepełnionych tęsknotą i miłością, do
poważnych trudnych wierszy. Dramatycznych z życia mojego i moich przyjaciół. Krytyka,
jaka się nie kończy, w moich strofach, zło i jej synowie. Kilka satyr, ale to
śmiech przez łzy. Myślę, że życie swoje zrobiło. Ono grało i trzymało batutę, a
ja tańczyłam. Dowiedziałam się, że jest zainteresowanie moimi balladami. I to
dobrze, bo tyle czasu i serca w nie włożyłam.
Mam też kilka wierszy eksperymentalnych,
lubię się bawić piórem. Szukam dynamiki, w obrazach i słowie pisanym. Myślę ,że
jestem w połowie mojego postanowienia. „Dziewiąty Chór” też jest osiągnieciem, ale „Gałązka Wiśni” to
już mój sukces osobisty, choć mało znany czytelnikom.
Bez muzyki usłyszeć operę.
W całej jej okazałości
Od uwertury do prologu .
Aria Minako jej śmierć do ciekawej puenty na
końcu.
Piszę słowa do starych pieśni. Właśnie
opracowuję pieśń o Wicie Stwoszu. W starym języku. Napisałam już sporo o sobie.
Mogę tylko dodać, że jeszcze cały czas próbuję coś nowego. Czasem publikuję
wiersze do „Liter Wiary”, autorskiego klubu pana Artura Żaka polskiego
popularnego pisarza. I pani doktor Joanny Skrzypnik. Są to wiersze religijne,
których dałam próbkę do Klubu Poetów Niepokornych.
Mam też kilka wyróżnień za wiersze: złote
pióro, złoty kałamarz i inne, które sobie bardzo cenię. Na inne publikacje
przyjdzie czas. Poczekam, przecież jestem cierpliwa.
Dowiedziałam się, że jestem w antologii „Boski
Chór”, w czwartej części są moje mity. I dwie inne części: mój dziewiąty chór „Poczekam
na Godota”, „Mateczka” - nic o tym
wcześniej nie wiedziałam.
13.
Biogram: kilka słów o mnie (do stopki pod
tekstem)
Jestem tylko skromnym ceramikiem.
Urodziłam się 11/0/3 na dolnym Śląsku, nad
rzeką Ślęzą, w bardzo malowniczym miasteczku, w grodzie Bolesława Chrobrego. W
ubiegłym roku miasto obchodziło milenium bitwy 1017 r. u początków wielkiego
panowania dynastii Piastów.
Z zawodu ceramik i restaurator zabytków. W
tym kierunku udało mi się osiągnąć sukces w Neapolitańskich parafiach. Odnowiłam
Pietę Ojciec Pio, Madonnę Miracolli. Fatimska to były ogromne figury kościelne.
Miałam kilka prezentacji moich obrazów.
W Neapolu mieszkam prawie dwadzieścia lat. Pod
Wezuwiuszem.
Wdowa, matka dorosłych synów. Pasjonatka
pokoju, pacyfistka. Mam kilka pasji. Jedną z nich jest kolekcja lalek. Z całego
świata; mam ponad 60 lal z różnych kontynentów. Niektóre okazy są bardzo stare.
Mój pacyfistyczny raj: należę do
towarzystwa kobiet z całego globu „Donne Arcobalenne”. Kobiety tęczy o różnych rasach.
W moim życiu dużą rolę odegrały bohaterki z
literatury. Fizia pończoszanka, wczesne dzieciństwo. Lubiłam opowiadać bajki. Niestworzone
historyjki. Mój tato nosił brodę i był z wyspy Takatuka. Był też piratem ,ale
innego rodzaju. Wolny artysta, wybraniec Bogów. Bo zmarł bardzo młodo, rodzinny
Bard. W wieku dwunastu lat: Panna z Mokrą głową. Chciałam uszczęśliwić cały
świat. Każdego z osobna. Szalone pomysły trzymały się mnie aż tak do
ceramicznej szkoły. Aż któregoś dnia usłyszałam „A Mury Runą, runą runą”. I tak
się to zaczęło – romans z Solidarnością. Idea wolnej Polski. Odezwała się krew
moich przodków powstańców, katorżników, zesłańców sybiru, męczenników w
Katyniu.
Nie chciałam być gorsza, narażając swoje
młode zdrowie. Za walkę z komuną płacę do dziś. W późniejszych latach wcieliłam
się w Skarlet O’Harrę z powieści „Przeminęło z wiatrem”. Nie umiałam brać tego,
co mi dała wyrocznia, los. To było bardzo blisko, zawsze powtarzałam: mam czas,
zrobię to jutro, ale z jutra na jutro nie było futra. Ani mufki.
Obecnie jestem jak Merri Pipins. Często
latam z parasolką i walizeczką. Dalej uszczęśliwiam ludzi, ale w inny sposób. Coraz
mniej na twarzy brodawek, a buzia ładniejsza. Byłam brzydka, jestem ładna. Tak
piszę w moim wierszu. Jest określeniem dowartościowania. Jak będę starsza to
może wiedźma Morgana, ale ja już tego nie będę pamiętać.
Metamorfoza z dziewczyny na kobietę. W
moich postaciach literackich.
Mam motto życiowe, z którym jest mi
łatwiej.
„Jak ktoś
zatrzaśnie ci przed nosem drzwi,
Bóg odkryje ci wrota.”
Może już uchylił.
Bóg odkryje ci wrota.”
Może już uchylił.
Dziękuję.
Komentarze
Prześlij komentarz