Człowiek z sąsiedztwa XIII - Wywiad z Izabelą Prajzler


Człowiek z sąsiedztwa XIII - Wywiad z Izabelą Prajzler





1.    Czym jest dla ciebie poezja?


Poezja? Tworzę własny słownik i definicje… Według niego poezja to umiejętność zatrzymania się w miejscach, po których inni tylko pędzą; dostrzeganie tego, czego wielu nie widzi, albo widzieć nie chce, czy nie potrafi; to baczne obserwowanie świata, poszukiwanie sensu życia, znalezienie go… To wreszcie melodie i kolory własnej duszy… A technicznie? Zdolności, zabawa słowem, żonglowanie nim. Poza tym trening, trening i jeszcze raz trening – jak wszędzie…

2.    Kim jest poeta?


Malarz dociera przez oczy, muzyk przez słuch, także wzrok … Mają do dyspozycji bardzo dużo środków wyrazu artystycznego. A poeta? To artysta, który łączy w sobie coś z muzyka i malarza. Dysponuje jednak ograniczonymi środkami, a są nimi literki, i tymi literkami rozrywa dusze, albo zszywa je, itd… Tak jak własną. Od niej zaczyna. Przeżycia są podobne, tylko nie każdy ujmuje je w słowa i dzieli się nimi… Dlatego może z jednym poetą czujemy większą więź niż z innym? Ktoś kiedyś powiedział, że poeta jest kimś, kto ładnie cierpi. Może bardziej nawet cierpi, ponieważ ma ponadprzeciętną wrażliwość? Pewnie tak…

3.    Jak stać się poetą?


A wracają do łask? Poetą jest się od zawsze, trzeba go jednak w sobie odkryć. I pielęgnować to wewnętrzne dziecko. Tak, dziecko, bo ono jest szczere… Poeta powinien być sobą, nawet jeśli liczba odbiorców będzie ograniczona. A na siłę…? Można być każdym na siłę, poezja musi wypływać jednak z potrzeby serca, nie tego, że artyści wszelakiej maści wracają obecnie na salony. Dodam jeszcze jedno: nie zawsze warto ulegać modom. Moda się zmienia. I powtarza. Trzeba być odważnym, wyjść z szuflady, w swoim stylu, uodpornić się na krytykę, postawić nieprzekraczalne granice, nauczyć się rozpoznawać dobre rady, tych słuchać z pokorą. Uzbroić się w cierpliwość.

Odwaga to nie jest brak strachu, to umiejętność pokonywania go… I do dzieła! Pomyśleć, że każde góry coś pięknego w sobie mają, te wysokie, ale i te niższe… Nie porównywać się. Być tylko sobą… Nie motywować się absolutnie pragnieniem sławy. Mieć w sobie zawsze dziecko, a jednocześnie przeć do dojrzałości.

4.    Jak powstają twoje wiersze?


We mnie… Buzują cały czas, krzyczą, by je uwolnić! Lubię malować swój świat wewnętrzny i zewnętrzny metaforami. Teraz już je zapisuję. Nie zawsze jednak się uda, wiele pomysłów mi uciekło. Kupiłam sobie np. długopis z podświetlaną końcówką, bo czasem wybudzał mnie prawie gotowy wiersz… Śmieszne, prawdziwe jednak. Stale towarzyszy mi coś do pisania, mały brulion, albo jakieś cudo współczesnej techniki, na którym można zapamiętać własne myśli. I… bez przerwy myślę, taka moja wada… Lubię bawić się rymami, poszukuję własnych. Razem ze mną urodziło się też moje słowotwórstwo, jako maluch pewnie innych nim bawiłam. A może szyfrowałam w ten sposób intymną krainę? Teraz wplatam neologizmy w wersy.

Co jeszcze? Często biorę do ręki gitarę, albo stukam w klawisze. Ze strofami jednocześnie powstaje melodia, rytm się sam układa. Wystarczy rozejrzeć się dookoła, przyroda żyje rytmami, ja też, jako jej część. Lubię wiersze rymowane, wpadają mi łatwiej w pamięć. Ale nie tylko takie tworzę.

5.    Dlaczego poezja? Czemu piszesz wiersze? jak to się zaczęło?


Pisać lubiłam od zawsze, choć jeszcze nie poezję. Dzisiaj się nadal boję tego słowa, w stosunku do siebie. Żyjąc, po drodze szukałam różnych sposobów, by dać upust nagromadzonym uczuciom. Pisanie pomagało. Malowałam pędzlem przenośni przyrodę na blogach, które prowadziłam. Skrobałam powieści obyczajowe, do szuflady oczywiście. Nie umiałam jednak nazwać u siebie po imieniu tego, co robię. Nie wiedziałam, że to są predyspozycje literackie. O ile są. Wolę świadomość tego, że jestem na niższym szczeblu drabiny, niż mieć zbytnią pewność siebie, ona raczej nie pomaga w rozwoju. Choć…

Pochodzę z rodziny z silnymi tradycjami artystycznymi. Np. mama jest poetką i malarką. A ja? Nie miałam wcześniej czasu?!? Nie wierzyłam chyba w siebie… Rodzicielka mówiła: „Pisz wiersze!”, odpowiadałam niezmiennie: „Nie mam czasu…”. Przez kilka lat powstało może z 5 utworów poetyckich opisujących piękno różnych gór, też rymowanki o ziołach. Pomieszkiwały nieśmiałe w szufladzie, dopiero w połowie roku 2017 przypomniałam sobie o nich. Otworzyłam szufladę początkowo na grupie związanej z Bieszczadami. Dlaczego? Co było największym impulsem? Banalne… Rozmowa z kimś? Fascynacja przyrodą, górami, ziołami? Ból fizyczny? Nie pamiętam, może wszystkie te rzeczy jednocześnie. Przystosowuję się szybko do nowych warunków zamiast rozczulać się nad sobą, szukam leku bez leku. A potem potoczyło się szybko, złapałam bakcyla. Zrozumiałam… To jest to! Jak mogłam tyle lat przeżyć bez…? I nie chcę się z niego leczyć…

6.    Gdzie szukasz inspiracji? Co napełnia cię natchnieniem? Co cię motywuje?


Kocham przyrodę, w niej szukam inspiracji. Albo one znajdują mnie? Nie wiem. Tworzymy w każdym razie nierozerwalną całość. Cisza, wiatr, spacery po lesie, dostrzeganie w runie leśnym tego, po czym inni przebiegną, chwila zadumania nad wodą. Wystarczy, że spojrzę na kwiat, który wiosną pnie się ku słońcu, ptak usiądzie na gałęzi, spadnie jesienny liść… Tak niewiele trzeba. Nie przechodzę też obojętnie obok ludzkiej krzywdy, bo jeszcze bardziej kocham ludzi, nie udaję, że nie ma zła. Poszukuję obok dobra i nadziei. Mam potrzebę, by pisać o tym. Obracam się też w świecie kolorów, faktur. Wystarczy, że dotknę, poczuję pod palcami ciepło, chłód barwy… Rodzi się impuls, muszę na chwilę przerwać pracę, zapisać obraz, to silniejsze ode mnie… Wersy wylewam spod pióra też czasem pod dyktando, warsztat, konkurs…

Nie jest to jednak to, co lubię najbardziej, najwyżej trening, poznawanie form, nie do końca jednak mój wiersz. Szukam własnej drogi. Nie przepadam za ograniczeniami, one blokują mnie w sztuce. Mam coś z ptaka… Poza tym? Pisząc wyrzucam swoje smutki i radości, przerabiam je wtedy szybciej, taka samo terapia. Np. nie przypuszczałam, że wiersze pomogą mi uporać się z traumą po stracie bliskiej osoby. Natchnieniem tylko bym tego nie nazwała… A co mnie motywuje? To, że budzę się, widzę za oknem słońce lub deszcz, nieistotne, uświadamiam sobie, że mam podarowany kolejny dzień życia, chcę go dobrze wykorzystać. I korzystam z niego, cieszę się, dziękując mu w pracy twórczej… Napędzają mnie często właśnie drobiazgi, które są wielkie, gdyby się im dobrze przyjrzeć.

W SAGANIE DUSZY

Są we mnie wiersze
wiatrem niesione,
płoche i śmielsze.
Moje są one…

Jest we mnie kolor różnoraki,
który wypełnia sagan duszy.
I tam mieszkają wolne ptaki.
Anioł się czasem zawieruszy…

Są w moim sercu ciche światy,
gdzie tylko tęczy nimb łopocze,
przemyka rosą Bóg skrzydlaty
iskrząc połonin sielskie zbocze…

7.    Czym jest talent? Czym jest natchnienie? Skąd się biorą?


Talent? To coś, za co dziękować można tylko Bogu. Coś co dostajemy w genach, i nie jest naszą zasługą… To też jedynie pąk, który potrzebuje odpowiednich warunków, by ukazać swoje piękno, kiedy już się rozwinie, o ile się rozwinie… Warto pracować, bo można ujrzeć naprawdę cudowny kwiat.

Natchnienie? A czy ktoś złapał wiatr? A on jest… Czy ktoś widział natchnienie? Ono też jest… Natomiast człowiek jest tym, co jego dusza zje. Zlepkiem różnych naleciałości, na które nie miał wpływu. Kiedy już może decydować o tym jaki pokarm przyjąć, powinien robić to w sposób przemyślany. Jesteśmy jak gąbki… Potem z nich wyciskamy… Dobre albo złe. Natchnienie mieszka w nas.

8.    Kiedy sięgasz po pióro? W jakich sytuacjach?


Pióro mam zawsze w zasięgu dłoni. To chwila, impuls… A sytuacji jest cała gama.

BEZ KAGAŃCA

Nie oceniaj moich wierszy, nie oceniaj,
i na duszę mi kagańca nie zakładaj,
to są moje błogostany i westchnienia,
czasem grepsy, czasem rzewna jeremiada…

Wiersze śmieją się szeroko i perliście,
kiedy idę poprzez łąki malowane,
gdy otulam się lasami, jędrnym liściem
i bieszczadzkim się raduję w ciszy wianem…

Wiersze płaczą krwawą rosą osowiale,
kiedy serce pobratymca bić przestaje,
w nich się dzielę piórem serca, w rymach żalem,
idąc smutkiem, jego środkiem, jego skrajem…

I nie czytaj moich wierszy i nie czytaj,
gdy nie pojmiesz mojej duszy to nie łajaj,
puenta czasem między słowem jest ukryta,
to mój azyl, który świat mi uspokaja…

9.    Co ci przeszkadza w pisaniu?


Nie wszystko, co zabiera mi czas od razu przeszkadza… Mam dużo innych zajęć. Jestem osobą twórczą, nie wiem czy na szczęście, czy nieszczęście, ale z nader wybujałą wyobraźnią, lubię popróbować różnych rzeczy. Może kiedyś będę żyć tylko z pisania? Pomarzyć można, prawda? Czy jednak nie zanudziłabym się? A życie tak szybko ucieka, w nim każda doba…

10.                     Jak sobie radzisz ze zniechęceniem?


Nie piszę nigdy na siłę, dla poklasku, daję sobie czas, by po kilku np. dniach, czy nawet tygodniach, bo były już takie przerwy, powrócić z nowym zapasem sił. Czasem miewam np. spadki koncentracji, z przyczyn ode mnie niezależnych: samopoczucie, zmęczenie, itd. Zresztą one też są do pokonania. Mózg to niezbadana potęga. Uczę się przejmować nad nim kontrolę. Ale fakt, że im więcej piszę, tym bardziej mi się chce…

NIEMY WIERSZ

Jakże wam zazdroszczę poeci umarli,
że możecie sączyć już bezczyn z kielichów,
tam gdzie hebanowe noce rozpostarli
anieli cmentarni po cichu.

Dajcie jakieś miejsce przy stole biesiady,
w marmurowej głuszy, i w milczących piaskach.
Głowy zimnych wieszczów są nie od parady,
ujmy nie ponoszą i fiaska.

Na tronie niebytu, gdzie mgły mnie wypieszczą,
a niepamięć gęsto pooplata bluszczem,
włożą mi koronę ciszy nie złowieszczą,
myśl niedokończoną upuszczę.

Chromy ptak zachrypi kołysankę mroczną,
będę swoje wiersze pisać wiatrem w drzewach,
gdzieś w konarach pustki bezimienne spoczną,
niemy wiersz morowo się miewa.

Po cóż mi zaszczyty, po cóż mi oklaski,
z końcem sławy wieniec zmontowany cierniem?
Uśmiech malowany, hermetyczne maski…
Pragnę iść do śpiących, niezmiernie…

11.                     Jak rozwijasz swój warsztat poetycki?


Zacznę od początku… Kiedy miałam cztery latka, a życie mnie nie rozpieszczało, chodziłam za mamą, pytałam: „Jaka to literka?”. Nauczyłam się sama od siebie szybko czytać. Motywowały mnie książki wygrzewające się na półkach, a było ich w domu rodzinnym bardzo dużo. Coś mi podpowiadało, że tam znajdę sens życia. Pochłaniałam tomy, niekoniecznie tego, co było adekwatne do mojego wieku. Tu zażartuję, np. w wieku około 10 lat, przeczytałam „Decameron”, „Baśnie tysiąca i jednej nocy” dla dorosłych, jakieś rozprawki filozoficzne. Nauczyłam się skakać po półkach, to pewnie dlatego.

Do czego jednak zmierzam? Poznałam wiele słów, z których korzystam, choć spotykałam się z zarzutem, że powinnam do wierszy dołączyć słownik… Poznałam wiele zdarzeń, historię. Czasem moje metafory mają w tym korzenie. Może już mniej czytam niż wcześniej, nie z latarką pod kocem, ale jednak czytam. Choć więcej sama piszę. Warto jednak naprawdę dużo czytać, nie przyjmować tylko tego, co przetrawione, ruchomych, gotowych obrazów podanych na tacy… I pewnie postępuję źle, jestem jednak samoukiem. Nie szukam regułek dotyczących pisania. Mój styl to moja dusza. Ale próbuję tworzyć odnogi w tym stylu. Gdzieś tam pewnie wspólny mianownik widać. A i dusza się może zmienić. Nikt nie ma obowiązku być tym, kim był pięć minut temu… Nie rozwijam się szukając inspiracji w wierszach innych. Zamykam się sam na sam ze swoją własną wyobraźnią i wiedzą o świecie, o ludziach, którą stale pogłębiam.

12.                     Twoje książki poetyckie – jak powstały? O czym są? Dlaczego takie, a nie inne wiersze?


Moje książki poetyckie drzemią jeszcze w szufladzie czy na dysku komputera. Przygotowane już do druku. Interesuję się zielarstwem, pracuję nad serią broszurek o ziołach, między innymi na wesoło w rymach, nad powieściami. Wiersze? Skoro piszę je dopiero od połowy roku 2017? To nie jest dużo czasu. Wydaje mi się, że jednak sporo zrobiłam przez ostatnie miesiące. Niebawem ukaże się: „Na strunach wiatru. Bieszczady rymem malowane”. W tym tomiku będzie troszkę wierszy trudniejszych i proste ballady do zaśpiewania przy akompaniamencie gitary. Opisują różne pory roku. Gotowe są też: „Wiersze uwolnione”. Twórczość natury bardzo osobistej. „W zapachu miłości. Erotyki.”. Jestem w życiu osobą subtelną, ale nie pruderyjną. Biblijna „Pieśń nad pieśniami” nie boi się pisać o tym, co intymne, piękne. Ja też nie muszę. „Krople myśli”, czyli treści skondensowane. I psychologiczne wiersze. „Dusze rozbite. Psychologia wiersza.”. Jeszcze parę innych, tamte jednak w powijakach póki co… A, i bajki dla dzieci. Muszę kosztować różnych smaków, jestem na nie otwarta, ciekawa ich. Małą część twórczości publikuję na FB.

13.                     Biogram: kilka słów o mnie (do stopki pod tekstem)


Wydaje mi się, że bardzo dużo o sobie już napisałam, choć nie lubię tego robić. Nie należę do osób chwalących się swoimi osiągnięciami, przychodzi mi to z trudem, i tylko gdy żądają. Przed wierszami zdobyłam np. III miejsce w konkursie ogólnopolskim i polonijnym, na artystyczną książkę kulinarną, pod patronatem Onet.pl.

Jeśli chodzi o książki poetyckie, poza własną ścieżką, wymienioną w punkcie powyżej i konsekwentnie realizowaną, biorę udział w antologiach Klubu Poetów Niepokornych. Należę do ruchu poetyckiego „Zgrzyt”. Prowadzę bloga „Na strunach wiatru”. Parę moich tekstów doczekało się nagrań muzycznych.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Człowiek z sąsiedztwa I – Wywiad z Elą Ordyniec cz. I